Autor Wiadomość
Mertis
PostWysłany: Pon 16:45, 16 Maj 2016    Temat postu: Znak przy drodze.

Słońce chyliło się ku zachodowi, ostatnie promienie łagodnie głaskały korony zielonych, ledwie zakwitniętych drzew. Zefir śmigał pustym traktem porywając tumany piasku i drobiny kurzu. Droga ubita przez niezliczoną ilość stóp, kopyt i kół które odbiły swój ślad na jej historii była pusta. No prawie pusta...

Środkiem traktu przez nikogo niepokojony szedł wędrowiec. Nie pierwszy lepszy turysta, ani tym bardziej przypadkowy przechodzień. Wędrowiec bowiem miał cel dla którego przemierzał tę pustą i zapomnianą przez Boga i ludzi drogę. Ubrany w słomkowy kapelusz, zielony płaszcz i solidne, wojskowe buty przemieszczał się spokojnie, powoli, systematycznie, ale nie nerwowo. Jak gdyby każdy jego ruch był wyćwiczony i zaplanowany. Jak gdyby całe swoje życie przygotowywał się na tę chwilę. Na jego plecach znajdował się cały dobytek jego życia, plecak z ubraniami, koc, patelnia. W ustach znajdowała się drewniana fajka z której ulatywał razem z zefirem dym.

Wędrowiec zatrzymał się nagle i wciągnął haust powietrza i ściągnął plecak. Odwrócił się w stronę zarośli i delikatnie, jak gdyby próbował odnaleźć jajko wśród ptasiego gniazda, zaczął przeczesywać zarośla w poszukiwaniu tej jednej jedynej rzeczy. Po dłuższej chwili, kiedy słońce skryło się już prawie za horyzontem skończył swoją pracę. Przed oczami znajdowała się drewniana tabliczka. Na tabliczce, jak to na tabliczce znajdował się napis:

"Dla każdego co czesany przez wiatr był dawniej znak ten postawiono. Ukryty przed oczami nieświadomych stoi tutaj i porasta cudzym życiem. A celem jego jest przypominać kto ostatni na drogę bez celu, bez kresu i bez zmartwień stanął."

Wędrowiec odetchnął z ulgą i wyjął zza pasa nóż - nożyk raczej, klasyczną finkę której rękojeść zrobiona była z jeleniego poroża. Postać nachyliła się nad tabliczką i pod wiadomością delikatnie, niczym chirurg, wyryła końcem ostrego kozika datę oraz swoje imię. Po tym fakcie spojrzał krytycznie na swoje dzieło i uśmiechnął się pod nosem. z szpargałów wyciągnął lampę, rozpalił ją z namaszczeniem, jak większość rzeczy które zrobił do tej pory i spojrzał na słońce które całkowicie zniknęło za linią horyzontu i z uśmiechem na twarzy odszedł w stronę którą wyznaczał zapomniany, dawno nie używany trakt.






Jakby ktoś chciał kiedyś ze mną pogadać, zapraszam tutaj: https://web.facebook.com/TheCheshireCAD

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group